Rozdziobią nas kury i kaczki.
Bo wrony dostały sraczki.
W końcu wieszcz był herbu Jelita.
Jak świat światem.
Dupę pokory nauczysz batem.
Z medycznego punktu widzenia
kac moralny
jest stanem zapalnym sumienia
Dureń durniowi mówił mądre rzeczy.
Jedno drugiemu wcale nie przeczy.
Dureń wiedzę przekazał głupiemu.
Głupi, jak głupi przekręcił trzeciemu.
A kiedy już dorośniesz.
To w dupę to życie kopniesz.
Aż Cię tyłek zaboli.
Na cmentarzach
leżą ludzie prości.
Zgarbieni nie weszliby
do trumny.
To nie protest, to performance.
Moi bracia, rebelianci.
Pokażemy naszą siłę!
Niech zobaczy cały świat!
W górę serca robotnicy.
Dziś zrobimy bunt w piwnicy.
Ryby w rzece leniwe.
Na plecach lubią popływać.
Zachęcać ich wcale nie trzeba.
Lubią brzuszek wyginać.
Mikołaj jest z partii czerwonych.
Mikołaj to socjalista.
Wchodzi od dupy strony.
A długa jest jego lista.
Ja uwielbiam ją.
Ona mnie nie.
Załamię się.
Niewiele dziś jestem warty.
Fatalnie piszę te żarty.
Przegrałem fortunę w karty.
Niewiele dziś jestem warty.
Niewiele dziś jestem warty.
Dopadły mnie ludzkie czarty.
Tak myślę na łokciu podparty.
Niewiele dziś jestem warty.
Żaden nie grał przy Jankielu.
Choć cymbałów było wielu.
Dzisiaj grają co popadnie.
Choć muzyka rozum kradnie.
Grunt to umieć sobie odmawiać.
Żyję jak asceta.
Chciałbym sałatę, a zjadam kotleta.
Naród jest biedny.
Igrzysk i chleba!
Co zrobić bracie jak wkoło bieda?
Na sukces bratku rada jest jedna.
Niech każdy dostanie więcej niż średnia.
Liść figowy spadł mi na czoło.
Nikt mi nic nie powie.
Tylko się każdy gapi.
A ja chodzę z dupą gołą.
Nie porywa się z motyką na słońce.
Nie nosi drewna do lasu.
A węgiel się importuje,
bo u nas węgla brakuje.
Dzień widzenia.
Dante by się uśmiał,
co media mówią do tłumu.
Nieboska to komedia,
bo tłumu nie ma rozumu.
W piekarni nie ma chleba.
W winiarni nie ma wina.
W kartonie nie ma mleka.
A Ty durniu w to wierzysz!
Oby watel zagłosował.
Oby watel nie żałował.
Oby watel nie buntował.
Oby watel się zlitował.
Oby watel zapracował,
coby Pan redystrybuował.
Dobre rzeczy należy dawkować.
Warto pamiętać by nie przeholować.
Dawka za mamę, dawka za tatę.
Trochę za dziadka no i za babcię.
Łatwo zapomnieć, więc powtórz proszę.
I tak powtarzaj aż powiem stop.
To mówiłem ja, ekspert od nop.
Zbieżność nazw zastanawiająca.
Przywódca przy wódce sprawy roztrząsa.
Lud czeka aż mu się noga powinie.
Nagie miecze już ubrałem.
Rękawice podniosłem z podłogi.
Satysfakcji nie żądam.
A w tych dołach, coście pode mną wykopali,
zasadzę buraki.
Śpiewak śpiewa kiedy chce.
Piekarz piecze cały dzień.
Krawiec kraje jak mu staje.
A w pozostałe dni leniuchuje?
W zarabianiu kokosów najgorsze jest to,
że może Ci odbić palma.
Chodziłem do szkoły żeby zdobyć zawód.
No i się zawiodłem.
Szkoła osiągnęła cel, a ja się zastanawiam.
Młoda morda jadem tryska.
Rewolucja jest jej bliska.
Morda nowowyzwolona.
Maska prawie nieznoszona.
Gęba jak u Gombrowicza.
Zero prawdy, zero kłamstwa.
Za to dużo, dużo chamstwa.
Zaprawdę powiadam Wam,
piękny to kraj, gdzie za uśmiech szczery
dostaniesz w zęby i w cztery litery.
Mój los jest bardzo losowy.
Czuję, że tracę kontrolę.
Czy to przez wolną wolę?
Co raz mniej ludzi pości,
a więcej postuje.
Czuję, że to się zepsuje.
Moje dziecię powiedz: „mama”.
Jak dorośniesz powiesz sama.
Drogie dziecko powiedz: „aaa”.
Potem powtórz razy dwa.
Jesteś duża, powiedz: „ser”
I uśmiechnij proszę się.
Dobrze, że tak słuchasz mnie.
Kiedyś słońce powiesz: „nie”.
Chciałem coś spsocić, szukam kompana.
Każdy się boi, że będzie nagana.
Nie ma rady na układy.
Wnet zasłonią Twoje wady.
Przypudrują nos garbaty,
gdy posada jest u taty.
Taka prawda jest i basta.
Jako rodzi nam się kasta.
Świat codzień staje na głowie,
choć kręgosłup moralny ma złamany.
Męczy się autor, męczy.
Co stworzy to chowa.
Poetycka żałoba.
Dzielą włos na czworo.
Chodzą parami.
Zawsze trzeci korzysta.
Największy komunista.
Miałkie zboże młynarz mielił,
lecz się bardzo zeń weselił.
Nie o grubość ziarna chodzi,
a co z niego się urodzi.
Szlachetne zdrowie,
nikt Cię nie ceni tutaj na Ziemi.
Każdy posiadał, póki nie zbadał.
Każdy się cieszył, póki nie leczył.
Za to choroby mamy zadbane.
Młode, dorodne i pielęgnowane.
-Co Pan tu widzi?
-Czarny.
-Nieprawda to afro!
-A tutaj Panie?
-Żółty.
-Nieprawda, to chamstwo! Musisz Pan oczy leczyć i duszę, do szkoły wrócić, poprawić stopnie.
Pan do ogółu się nie nadajesz. Mówisz co widzisz, bardzo pochopnie!
-6:00 pobudka
-7:00 śniadanie
-8:00 do pracy
-9:01 skandal, wyłom, kasowanie!
Jak działa rządzenie na urodzenie?
Każdy jedynakiem był,
a ma wielkiego brata.
Okno na świat już wisi na ścianie.
Czas zacząć programowanie.
Byś grzecznym był.
Byś dobrze żył.
Byś prawdę znał
i powtórzyć chciał.
Do góry pieniędzy
las rąk się nachyla.
Każda liczy na efekt motyla.
Zaczekaj kiedyś na kogoś.
Przyjdzie nieproszony.
Źle zrobiłem
i nie przeprosiłem.
Potem powtórzyłem.
Najpierw byłaś udana.
Następnie byłaś urocza.
Potem byłaś u mnie.
Teraz jesteś w trumnie.
Zajrzał w oczy.
Sprawdził zęby.
Pogłaskał po głowie
i poszedł sobie.
Miałem opowiedzieć historię.
Napisali ją zwycięzcy.
Nie zgadzam się z treścią.
Kupię sobie wszystko.
Teraz kupię połowę.
Dobre są oczy i mądre.
Uczą człowieka, żeby dobrze widzieć
to czasem trzeba się zamknąć.
Miałem sen straszny.
Wstałem i minął.
Niesmak pozostał.
Humor mi zginął.
Suchą stopą przeszedłem przez życie.
Gorycz porażki zagryzłem beczką soli.
Słono mnie to kosztowało.
Krótkie ma nogi,
język ma długi.
Wielu przyjaciół, a żywot ubogi.
Takie są czasy, że inteligencja jest sztuczna,
a głupota prawdziwa.
Szukają normalności
w braku moralności.
Kto szuka ten znajdzie.
Wyjątek potwierdza regułę.
Uszy to jest para,
a język kawaler.
Byś mówił tylko trochę,
a słuchał co niemiara.
Poziom wstydu przerasta kartki szanowanie.
Pisać nic nie wypada, bo to same dranie.
Jutro zrobię, co miałem dzisiaj zrobić.
Trzeba się nad tym dłużej zastanowić.
Wielki jest chichot życia człowieczego.
Kto mądry po szkodzie,
ten głupi do tego.
Dobre życie jest „co łaska”,
kiedy nie dopinasz paska.
Czas mija.
Ludzie mijają.
A najgorsze jak ludzie mijają się w czasie.
Plotka to taka niesforna istotka,
w treści grubiutka, a w prawdzie wiotka.
Ten kto nigdy nie chrzani, nie pieprzy, nie pierniczy,
ten głodny jak lew, a w prawdzie zwodniczy.
Postanowiłem wywiesić szumny afisz w mieście.
Nikt go nie czytał, ja siedzę w areszcie.
Świńskie rzeczy robi świnia,
wciąż na ludzi się nadyma.
Wielka Pani obruszona,
świńskość różem przyprószona.
Wdziała pingle i z estymą
grozi światu wciąż zadymą.
Wrzuć do żłoba świni strawę.
Wnet zakończysz jej zabawę.
Pan podatnik jest figura.
Daj mu w dziób i już jest kura.
Co dzień znosi złote jaja.
Później jaja zbiera zgraja.
No a dalej to są jaja.
Juhas dwa barany pasał, lecz się nie
zgadzała kasa. Rudą miał koszulę
w kratkę, brudne buty, starą czapkę.
Baca Juhasowi radził by owieczki
przyprowadził. Więc założył koloratkę
i zbudował złotą klatkę.
Głupota to taka mądrość powszechna.
Każdy powtarza, zna i docenia.
Jednemu dołoży, drugiemu rozmienia.
Ten kto w głupocie nie straci rachuby,
to szur i prostak, precz z nim, do budy!